środa, 4 grudnia 2013

Dziennik Budowy 001 Początek

Pamiętam jakby to było wczoraj. Piękne lato, a może takie jak zwykle tle tylko, że spędzałem je z niesamowitą dziewczyną, która postanowiła nauczyć mnie jeździć na rolkach. Efekt był taki, że godzinami codziennie, praktycznie w każdej wolnej chwili śmigaliśmy na rolkach wszędzie gdzie się dało, nawet bruk nie był nam straszny. Zjeździliśmy na rolkach Ojców, Pragę, Berlin, Szczecin, Kraków, Gdańsk i wiele innych miejsc...

Któregoś pięknego popołudnia postanowiliśmy pojeździć w naszej okolicy i dotarliśmy na bardzo sympatyczne osiedle, otulone lasem, ciche, spokojne, przeurocze. Wiecie jak to jest, znamy się kilka miesięcy, spędzamy ze sobą każdą wolną chwilę i moglibyśmy przegadać ze sobą milion godzin nie śpiąc w ogóle. I tacy zachłyśnięci sobą, na roleczkach snujemy luźne marzenia o tym jakby to było znakomicie mieć taki domek jak jeden z tych które mijamy... Okolica super, lokalizacja bezbłędna, las, rzeka, szkoły, żadnej drogi przelotowej, do centrum miasta mega blisko, ale tu.. cisza i spokój. Idealnie.


I oto jest. Dom.
Tuż przy ścianie lasu, nawet ciekawie wykończony, jeden z ładniejszych na osiedlu, jednocześnie nie za wielki (jak większość tutaj). Na balustradzie balkonu powieszono baner z numerem telefonu. Postanowiliśmy skorzystać i sprawdzić ile w ogóle takie cuda kosztują.
Numer wybrany, sygnał jeden, drugi, napięcie rośnie, buzie nam się uśmiechają coraz bardziej, oczyma wyobraźni już tam mieszkamy... trzeci sygnał, czwarty... nie odbiera. Cuż jedziemy dalej rozważając, czy moglibyśmy na tym osiedlu zamieszkać na dłużej.

Zabawa na rolkach na całego, wspólne wygłupy, śmiech, aż tu dzwoni telefon. Oddzwania Pan w sprawie domu i oświadcza 1 200 000 zł absolutne minimum. "No ale proszę Pana, dom nie jest nowy, stara technologia, nieocieplony, wymaga remontów, działka nieco ponad 400m, bliźniak.."... 1 200 000 zł i już. No i klops, skoro taki domeczek tyle kosztuje to zapomnijmy o jakimkolwiek domu. Cieszmy się naszym mieszkaniem :) z ciekawości sprawdziłem jaka byłaby rata kredytu. Zdolności i tak by nie było. Absolutnie nie mam mowy, dom nie dla nas.

Takie oto było nasze pierwsze wspólne "zderzenie" z domem. W miedzy czasie owa niesamowita dziewczyna stała się moją Żoną, minęło kilka lat i temat domu wrócił.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz